niedziela, 4 stycznia 2015

Cytrynowy deser na szybko

Witam,
Zazwyczaj, gdy w mojej głowie rodzi się myśl o gotowaniu, a w ręce zaczynają wpadać produkty spożywcze, to efekt końcowy wygląda mniej więcej tak :P


Jednak wierzę, iż dzisiejszy dzień stanie się pierwszym, w którym przełamię klątwę Tutengotusa :P
Dziś chciałbym pokazać Wam prosty i szybki deser, który można właściwie nazwać Ptasim Mleczkiem ;) Jednak podejrzewam, że nazwa ta jest zastrzeżona, a mi do więzienia się nie śpieszy, więc niech zostanie:

CYTRYNOWA PIANKA




Będziemy potrzebować:
  • 3/4 szklanki wody
  • Żelatynę
  • Szklankę jogurtu naturalnego(najlepiej gęstego)
  • Cytryna
  • Oraz narzędzia : pojemniczki lub miseczki na piankę oraz mikser :)



  • Musimy zagotować około 3/4 szklanki wody. Po zagotowaniu wsypujemy 3-4 duże łyżki cukru. W zależności od waszej odporności na kwaśność - ilość cukru może być odpowiednio większa lub mniejsza. Następnie dodajemy 3 małe łyżeczki żelatyny. Całość dokładnie rozpuszczamy i pozostawiamy do lekkiego ostygnięcia żeby nie było problemu, gdy dodamy jogurtu do gorącej wody (w przeciwnym razie może sie zważyć).


  • W międzyczasie, gdy woda będzie stygnąć wyciskamy sok z 1 cytryny


  • Miksujemy ze sobą wszystkie składniki. Wodę z rozpuszczoną żelatyną, sok z cytryny oraz jogurt naturalny. W tym miejscu najlepiej jest posmakować, czy nasz deser nie jest dla nas za kwaśny.

  • Miksturę przelewamy do naczyń i wstawiamy do lodówki. Po paru godzinach nasz deser zgęstnieje, a my cieszymy się cytrynową pianką :) życzę smacznego!

sobota, 3 stycznia 2015

Miejsca, które każdy powinien odwiedzić- I Cmentarz Powązkowski

Nie ma wielu miejsc, w których duch Polskości bije tak mocno, jak na cmentarzu Powązkowskim. W tym miejscu można spotkać groby osób, których nazwiska wyryły się na kartach historii. Oprócz nieocenionej wartości historycznej cmentarz ten może dać również wiele doznań estetycznych ze względu na niezliczoną ilość przepięknych pomników.

Cmentarz ten jest po prostu OGROMNY. Teren cmentarza to ponad 43 ha czyli tyle samo, ile liczy sobie Watykan. Szacuje się, że na Powązkach spoczywa ponad 1 milion osób oraz znajduje się tam około 75 tys. nagrobków.

Cmentarz powstał w roku 1790, został poświęcony w 1792, a rok później ukończono budowę Kościoła pod wezwaniem Św. Karola Boromeusza. 

Widok kościoła od strony ulicy Powązkowskiej


Wyprawę na nekropolie rozpoczęliśmy od bramy św. Honoraty. Monumentalizm rzeźb zrobił na nas duże wrażenie.


fot. Hubert Śmietanka

Niedaleko wejścia przy kościele znajduje się ściana poświęcona osobom poległym na wschodzie (w tym poległym w Zbrodni Katyńskiej)


po drodze do katakumb znaleźć można groby Gustawa Holoubka oraz Niny Andrycz



Same katakumby robiły niesamowite wrażenie. Zwłaszcza kiedy już powoli się ściemniało. Podniszczone tablice, cisza i ciągnący się korytarz działały na wyobraźnie. Zdjęcie niestety nie oddaje w pełni tego klimatu.
Tablice poświęcone Czesławowi Niemenowi


Przy katakumbach znajduje się również grób Stanisława Wojciechowskiego - Prezydenta Polski, który ustąpił ze stanowiska po przewrocie majowym.

Tutaj znajduje się bardzo skromny grób Jana Nowaka Jeziorańskiego

Grób Mirona Białoszewskiego

Oraz parę z wielu przepięknych nagrobków, nadszarpniętych zębem czasu...





Przed samym wyjazdem z Warszawy wstąpiliśmy jeszcze na krótką chwilę, aby zobaczyć Grób Nieznanego Żołnierza. Po drodze mijaliśmy m.in. Zamek Królewski i Pałac Prezydencki.




Ze względu na warunki pogodowe oraz bardzo krótki pobyt nie udało nam się zwiedzić Powązek tak, jak na to zasługują. Nie znaleźliśmy grobu Stefana Roweckiego, na którym mi osobiście bardzo zależało. Jednak z samej wyprawy jestem ogromnie zadowolony i wiem, że wrócę tam na 100 %. Zależy mi, by jeszcze w tym roku wrócić ponownie, tym razem z dokładną trasą i opisem wszystkich najważniejszych grobów i osób.




P.S. Podczas naszej wyprawy przytrafiła nam się dość ciekawa historia. Przechadzaliśmy się między nagrobkami, atmosfera była dość "niepokojąca" :). Wiecie...cisza, tylko kraczące wrony. Zero ludzi. Idziemy i idziemy, a w pewnym momencie słyszymy jak ktoś śpiewa sobie pod nosem jakieś pieśni chóralne. Odwracamy się, a za nami stara kobieta w czarnym kapturze, lekko zgarbiona i powoli podążająca za nami. W tej sytuacji wyglądała jak wyciągnięta z horroru. I do tego te śpiewy. Z Anią tylko spojrzeliśmy na siebie i w długą :P Kobieta ta zniknęła tak nagle, jak się pojawiła. Do tej pory jak o tym myślę mam strach, że zostanę porwany przez jakiegoś upiora do krainy wiecznych tortur :P